Zespół inżynierów i Andy Green przygotowują się do pokonania w roku 2016 symbolicznej prędkości 1000 mil/h i ustanowienia nowego rekordu na lądzie. Pojazd pomknie nie wolniej niż 1609 km/h, ma więc pobić dotychczasowy rekord aż o 33%. Nieziemski wynik może więc pozostać niezagrożony dłużej niż poprzedni, który obowiązuje już 17 lat. Do próby ma dojść tym razem nie na dnie słonego jeziora na pustyni Black Rock w Nevadzie, ale w kotlinie Hakskeen w Prowincji Przylądkowej Północnej RPA, gdzie panują podobne warunki. Prawie 8-tonowy bolid ma osiągnąć maksymalną zakładaną prędkość w 40-44 sekundy, po pokonaniu ponad 8 km. Długość toru w kotlinie Hakskeen wynosi 19 km, na odcinek pomiaru stałej prędkości maksymalnej pozostaną zaledwie 3-4 sekundy, podczas których za dyszami silników umknie prawie 1,5 km. Wyhamowanie na następnych 8 km potrwa kolejne 40 sekund. Zadbać o tak szybkie opóźnienie 1000-0 mil/h muszą trzy systemy hamulcowe: aerodynamiczne, jeden z dwóch spadochronów i w końcu hamulce cierne kół. W początkowej fazie hamowania przeciążenie osiągnie wartość 3G. Zgodnie z regulacjami FIA, próbę należy odbyć dwukrotnie w przeciwnych kierunkach.
Nie wystarczy wymyślić koło
Trudno uwierzyć, patrząc na samochód i jego podwozie, że oba te starty pokona na wąskich, ledwie 15-centymetrowych aluminiowych kołach. Nie są to jednak zwyczajne fajerki – to najszybsze koła na świecie, które muszą bez wibracji kręcić się z prędkością ponad 10 tys. obrotów na minutę, to aż 170 obr./sek. Przy tej prędkości obrotowej siła odśrodkowa na obwodzie przekracza siłę grawitacji 50 tys. razy. To się nazywa „zrywać kapcie”! Przy szczytowej prędkości bolidu każda ćwiartka koła osiągnie energię równą 300 tonom, co oznacza, że np wada materiałowa i oderwany niewielki odłamek może z energią pocisku przebić poszycie, silnik i kierowcę. Przesunięcie osi tego 100-kilogramowego krążka o ułamek milimetra dyskwalifikowałoby produkt. Wykonanie kół powierzono więc liderowi branży – szkockiej firmie Castle Precision Engineering, założonej przez urodzonego w Krakowie Jana Tiefenbruna, a wyspecjalizowanej od lat w tworzeniu precyzyjnych podzespołów maszyn wszelkich rozmiarów, turbin samolotów, elektrowni etc.
Inwazja mocy
Pojazd jest napędzany silnikiem odrzutowym Rolls-Royce’a Eurofighter EJ200 dostarczającym ponad 27 tys. Nm. Nad głową kierowcy znajduje się wlot turbiny, zasysający 64 tys. litrów powietrza na sekundę. Po 15 sek. od startu, powyżej prędkości 550-600 km/h, do zespołu napędowego dołączy hybrydowa jednostka rakietowa Nammo, napędzana kopolimerowym paliwem stałym. Zadaniem silnika rakietowego będzie podniesienie prędkości do 1609 km/h, co powinno nastąpić po kolejnych 25 sekundach. Będą to najgłośniejsze sekundy próby, silniki zagrzmią z mocą 180 dB, głośniej niż startujący Boeing 747. „Pompką”, która w tym czasie dostarczać będzie nadtlenek wodoru - utleniacz do stałego paliwa rakietowego jest 750-konny silnik Cosworth V8 z bolidu Formuły 1.
Łączna moc zespołu napędowego to 135 000 KM, więcej niż produkują silniki statku pasażerskiego Queen Elizabeth II po komendzie „cała naprzód”. Stosunek masy do mocy imponujący – 0,05 kg/KM (dla porównania, pokazany w Genewie Koenigsegg One nazwę zawdzięcza nieosiągalnemu wcześniej wynikowi 1 kg/KM). Gdyby Bloodhounda z tymi silnikami wysłać w start pionowy, jak rakietę, wzniósłby się na wysokość 7000 m.
Krążownik
Rozkład masy na obie osie tego pustynnego ścigacza wysokiego na 3 m wynosi 52:48, a środek ciężkości wypada 82 cm nad gruntem. Auto o długości blisko 14 metrów nie zostało stworzone do skręcania, średnica zawracania spora – 120 metrów, to mimo wszystko mniej niż Queen Elisabeth II.
Pojawiło się pytanie, czy to na pewno "car", czy raczej już "vehicle". Cóż, nazwa Supersonic Car, może nie mówi całej prawdy, ale reguły bicia prędkości lądowej określa FIA czyli Międzynarodowa Federacja Samochodowa. Cztery koła - wymóg regulacji FIA okazują się więc nie jedynym, ale niezbędnym wyznacznikiem samochodowej metryki.
Jednym z ojców projektu Bloodhound SSC jest Castrol, zaangażowany w bicie rekordów prędkości od 100 lat. Na 38 rekordów prędkości na lądzie, jakie odnotowano od 1914 roku, aż 21 dokonano pojazdami, które były smarowane olejem Castrol. Właśnie od 1914 roku obowiązuje obecna zasada bicia rekordów – z dwoma przejazdami. Rekord z 1914 roku wynosił niemal dokładnie 200 km/h, a aktualny rekord prędkości na lądzie należy do Greena i jest o ponad 1000 km/h lepszy (1228 km/h).
Pojazd będzie można oglądać podczas Pikniku Naukowego w najbliższą sobotę 31 maja na Stadionie Narodowym – zapraszamy w imieniu firmy Castrol. Wstęp na piknik jest bezpłatny.